Komentarz: List ten stanowi taktyczny wybieg dla
dezorientacji
organów państwa. Organa te powinny zasugerować się pozorną zmianą nazewnictwa, że chory sam z własnej nieprzymuszonej woli wystąpił ze związku Świadków Jehowy. Zmiana ta niczego faktycznie nie zmienia w sytuacji obwinionego o przyjęcie
transfuzji. Dla zmylenia trzyosobowy komitet już nie nazywa się
sądowniczym, a reszta pozostaje bez istotnych zmian. Wziąwszy pod
uwagę, że transfuzji krwi nie podaje się dla poprawy samopoczucia, ale
ratowania życia, wyobraźmy sobie jak na stan chorego może wpłynąć taka
'budująca' wizyta. Jeśli nie zechce być odrzucony przez wyznaniowe
środowisko, musi okazać skruchę, czyli musi szczerze żałować, że
jeszcze
żyje, ale tak, aby przekonać braci w wierze o swojej szczerości. Gdyby
sytuacja się powtórzyła, już żadne słowa nie pomogą, ani nawet uczynki.
Będzie można podać ogłoszenie o treści cytuję:"[nazwisko danej osoby]
swoim postępowaniem dowiodła, że nie chce być już Świadkiem Jehowy".
Następnie mamy znany już scenariusz, wszyscy wyznawcy pod groźbą
wykluczenia mają tej osoby unikać jak ognia. Czy można mówić, że
decyzje w kwestii odmowy transfuzji są autonomiczne i wolne od nacisku?
Czy takie osoby sprawdziły obiektywnie wszelkie aspekty biblijne i
medyczne podejmując decyzję, czy też ograniczyły się do "jedynie
słusznej" interpretacji wydawców Strażnicy pod groźbą zakonspirowanego Komitetu Sądowniczego? Chociaż widać w powyższym
liście próbę stworzenia pozorów, jednak widocznie to wystarcza, żeby "wilk był
syty, o owcy lepiej nie mówiąc". Dlaczego nie
można podciągnąć pod ten wybieg innych powodów wykluczenia ? Można, ale ten przypadek
jest szczególny. Ponieważ władzom nie podobałoby się
sądzenie i skazywanie za ratowanie życia, toteż wystarczyło ukrytym
autorom listu przemianowanie komitetu sądowniczego na komitet
nie-sądowniczy, a wykluczenie na odłączenie się z własnej
nieprzymuszonej
woli, żeby uspokoić władze, że wszystko jest zgodnie z prawem. Jednak
można sobie wyobrazić z jakim strachem wprowadzono tą kosmetyczna
zmianę, skoro list trafił tylko do nadzorców podróżujących. Na takiej zasadzie można by wszystkie czyny, za które grozi wykluczenie uznać za samodzielną decyzję o odłączeniu. Tymczasem do tej pory odłączenie mogło mieć formę albo deklaracji o świadomym zerwaniu z utożsamianiem się ze Świadkami Jehowy, albo wstąpieniem do organizacji, której cele kolidują z celami tegoż wyznania. Czy
poza Związkiem Strażnica ktokolwiek na świecie podtrzymuje jego
stanowisko, że transfuzja krwi stanowi pogwałcenie zasad biblijnych?
Wydaje się, że już nikt. Trochę to przypomina sytuację pacjenta
szpitala psychiatrycznego, który utrzymuje, że poza nim absolutnie nikt
nie jest
zdrowy psychicznie. Można przypuszczać, że łatwość, z jaką Związek
zmieniał swoje wcześniejsze interpretacje w innych kwestiach (służba
zastępcza, udział w wyborach) pokazuje motyw materialny kurczowego
podtrzymywania zakazu transfuzji, mianowicie wysoki koszt odszkodowań
dla rodzin ofiar zakazu. Rodziny te najprawdopodobniej zarzuciłyby
pozwami sądy w wypadku wycofania się organizacji z wprawdzie
modyfikowanego w coraz zresztą bardziej niezrozumiały sposób, ale
ciągle podtrzymywanego stanowiska. Ludzkie życie przegrywa konfrontację
z dobrami materialnymi Związku. Niech
czytelnicy sami ocenią zachowanie Związku "Strażnica". |
|
|